Rzeczyca0

Feudo di Santa Rina Ianca Tresa

Ostatnie miesiące spędziłem na służbowych podróżach po wschodniej Polsce. Zacząłem w marcu, przedzierając się przez śnieg na Podkarpackiem, a skończyłem w drugiej połowie maja, na rozkwieconej Warmii. Fizyczne i mentalne wyrwanie się z Warszawy. Spędzanie czasu w miasteczkach, w których nie ma ani warszawskiego Winestory, ani sieci Dobre Wino, ani sklepów Marka Kondrata. Jest wszechobecna Biedronka. Ale nie tylko. Gdzieś za Łańcutem zatrzymałem się przy sklepie, żeby kupić colę. Rzuciłem oko na dział z alkoholem i – zaskoczenie – zamiast Imiglykos, Carlo Rossi*, Fresco i Mocnej Wiśni, na półce Vinho Verde. Nad nim logo Faktorii Win.

Faktoria Win to specyficzny sposób sprzedaży wina. To metoda, albo żeby było modniej – projekt dotyczący sprzedaży. Na stacjach benzynowych, w lokalnych sklepach i delikatesach stoją dodatkowe regały z winem. Butelki podzielone według kategorii: na prezent, na randkę, do posiłku, relaks, z przyjaciółmi. Ten podział wzbudza najwięcej kontrowersji, bo czy można precyzyjnie określić które wino może nadawać się na relaks, a które na spotkanie z przyjaciółmi? I jakimi przyjaciółmi? Pomijając tę kwestię, Faktoria Win oferuje naprawdę ciekawe butelki.

Wtedy, będąc za Łańcutem i mając przed sobą 300 kilometrów trasy powrotnej, niczego nie kupiłem. Nie przyszedł Mahomet do góry, przyszła góra do Mahometa. Jakiś czas temu otrzymałem od Faktorii zestaw dwunastu butelek do degustacji.

Casal

Zacząłem od vinho verde, jedynego (pół)musującego wina wśród nadesłanych. Casal Garcia (24,99zł) pojawiało się już tu i ówdzie w sklepach. Uważałem i nadal uważam, że to solidne wino. Na pewno nie wybitne, ale kupując verde raczej nikt nie oczekuje wybitnych doznań. Oczekuje raczej odprężającego, lekko owocowego musowania; smaku nie skupiającego na sobie zbytniej uwagi pijącego. Uwielbiam podziwiać najpiękniejsze polskie zabytki, dawną sztukę sakralną czy barczyste szczyty Tatr, ale odnajduję wiele przyjemności w przejeżdżaniu przez niewielkie miasteczka ze swojskim rynkiem, w szukaniu właściwej drogi pośród całkiem zwyczajnych pól i lasów, w dostrzeżonym kątem oka zającu, który wystawia uszy ponad zieloną linię łąk. Podobnie doceniam wybitne wina, takie których smak każe chylić głowę przed ich twórcami, ale cieszę się również winami prostymi, nie kryjącymi żadnych tajemnic, ani niespodziewanych smaków. Winami takimi jak Casal Garcia.

Szollosi

Szukającym większych wrażeń poleciłbym węgierskie Szöllősi Neszmély. Pachnie jak warmińskie pola kwitnącego rzepaku, przez które przejeżdżałem żałując, że nie mam czasu na dłuższy postój. Smakuje już nie tak słodko jak pachnie, ale nadal owocowo. Jest pełne i przyjemne. Warto je mocno schłodzić. Mało które sauvignon blanc w tej cenie (36,99zł) zapada w pamięć.

Grillo

Po powrocie do Warszawy spacerowałem swoim zwyczajem po Starym Mieście. Na rynku, przed wejściem do „Fukiera” przejętego i sfeminizowanego przez Magdę Gessler piętrzą się kwiaty i krzewy. Pachnie rozmaryn stojący na beczce po winie. Pachnie jak Feudo di Santa Rina Ianca Tresa (33,99zł) ze szczepów grillo i viognier. Nieco mniej szlachetne i mniej owocowe od Szöllősi. Wytrawne i orzeźwiające. Choć producent nie podał na kontretykiecie dokładnych informacji o procentowym udziale poszczególnych szczepów, wydaje się, że dominuje grillo. Viognier jedynie podciąga i urozmaica smak. Wino niestety nie zapada w pamięci.

Czas na odpoczynek i kolejną opowieść o winach.

* Gwoli ścisłości, niesławne Carlo Rossi również można znaleźć na półkach Faktorii Win. Trudno powiedzieć dlaczego. Być może Faktoria obawia się, że nie wszyscy klienci są gotowi sięgnąć po lepsze, kosztujące tyle samo, ale jednak nie tak powszechnie znane wina.